Już droga notka, jakże ten czas szybko mija, kto by pomyślał!
Przedwczoraj spotkałam się z Kingą, a z tego spotkania wynikły bardzo milusie zdjęcia. Sama jestem z siebie zadowolona, a to dobrze wróży. Niestety od początku czyhały na nas niespodzianki. "Moje" kamieniczki były zamknięte. Zupełnie nie rozumiem dlaczegóż to? Nawet zimą pozostawały otwarte, a tu taki myk. Na szczęście do jednej drzwi otworzył nam miły Pan Robotnik, a do drugiej - zupełny spontan - Pan Listonosz. Jakby temu było mało, w drugim wypadku nie mogłyśmy się wydostać. Udawałyśmy, że oczywiście tam mieszkamy, ale zapomniałyśmy kluczy i kolejny bardzo sympatyczny Pan uratował nam tyłki. Udałyśmy się jeszcze do pewnego "ogródka". Niby powstaje tam klub, ale bardzo opornie im to idzie, więc lajtowo weszłyśmy. Dziwne, że nikt nas nie zauważył, ale dla nas to jak najbardziej dobrze. Ostatnim miejscem naszej pielgrzymki był UJ. Oczywiście musiałyśmy trafić na porę wykładów, ale ma się to szczęście. Studenci byli mili i nie przeszkadzaliśmy sobie nawzajem.
Kilka zdjęć z tamtego dnia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz